
Bejrut, koniec listopada, ok 18 stopni Celcjusza, palmy nad głowami.
- Ej, co oni robią? Co oni budują? Czy to jest... CHOINKA?
Taka była moja reakcja gdy zobaczyłam coś, co w ciągu kilku dni miało stać się tym świątecznym. symbolem. Jakież moje było zdziwienie! Przecież jak to tak? Słońce, palmy, meczet - i... choinka? Powstały dysonans był ogromny - nie zdawałam sobie bowiem wcześniej sprawy, że za niespełna miesiąc będzie Gwiazdka. A w Polsce pewnie juz zaczeło sie przedświateczne szaleństwo...
Moje pytania oczywiście spotkały się z ironiczną odpowiedzią kolegi - bo przecież w Polsce już od miesiąca spotykał w centrach handlowych Mikołaja i słuchał świątecznych piosenek! W Ankarze Bożego Narodzenia nie czuć. A o zbliżających się Świętach przypomina mi siostra, która przyleci z Wigilijnym prowiantem i malutką choinką już w przyszłą niedziele...
Jak będą wyglądały moje Święta w Turcji? Okaże się - w przyszłą niedzielę mamy spotkanie w Ambasadzie, a w Wigilie kolacja u mnie. Co dalej nie wiem. I dalej planować nie zamierzam. Bo w końcu jesteśmy w Turcji. Planowanie tak dalekiej przyszłości jest tutaj passé...
A na rozgrzanie - w ten zimny, grudniowy wieczór - kilka ciepłych wspomnień.


Olimpos.






Żyć nie umierać tu.




Dolina Motyli
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz