czwartek, 10 grudnia 2009

Christmas time

Bejrut, koniec listopada, ok 18 stopni Celcjusza, palmy nad głowami. 
- Ej, co oni robią? Co oni budują? Czy to jest... CHOINKA? 
Taka była moja reakcja gdy zobaczyłam coś, co w ciągu kilku dni miało stać się tym świątecznym. symbolem. Jakież moje było zdziwienie! Przecież jak to tak? Słońce, palmy, meczet - i... choinka? Powstały dysonans był ogromny - nie zdawałam sobie bowiem wcześniej sprawy, że za niespełna miesiąc będzie Gwiazdka. A w Polsce pewnie juz zaczeło sie przedświateczne szaleństwo... 
Moje pytania oczywiście spotkały się z ironiczną odpowiedzią kolegi - bo przecież w Polsce już od miesiąca spotykał w centrach handlowych Mikołaja i słuchał świątecznych piosenek! W Ankarze Bożego Narodzenia nie czuć. A o zbliżających się Świętach przypomina mi siostra, która przyleci z Wigilijnym prowiantem i malutką choinką już w przyszłą niedziele...
Jak będą wyglądały moje Święta w Turcji? Okaże się - w przyszłą niedzielę mamy spotkanie w Ambasadzie, a w Wigilie kolacja u mnie. Co dalej nie wiem. I dalej planować nie zamierzam. Bo w końcu jesteśmy w Turcji. Planowanie tak dalekiej przyszłości jest tutaj passé...
A na rozgrzanie - w ten zimny, grudniowy wieczór - kilka ciepłych wspomnień.
Morze. W kwietniu.
Olimpos.
Wiało trochę.
Tak wygląda turecka łaźnia. Jakby ktoś miał wątpliwości.
A to z cyklu: Posągi
Kas. Tureckie Mikołajki.
Bo jakbym się budziła codziennie rano i widziała cos takiego za oknem to ciągle bym się uśmiechała!
Żyć nie umierać tu.
Bo o tureckości nie zapominają nigdy. Nawet po sezonie.
Umieją sobie radzić.
Dolina Motyli

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz