środa, 16 grudnia 2009

HRAA, czyli co właściwie robie w tej Turcji.


Ewidentnie - ostatnie miesiące mogę uznać za "zasiedziałe" - większość czasu spędzam w Ankarze. Wynika to z charakteru mojej pracy, w której muszę być każdego dnia od poniedziałku do piątku - między 9 a 18. A w weekendy... cóż - po całym tygodniu pracy odpoczywam, staram się zabrać za magisterkę, spotykam się ze znajomymi - i gotuje nawet czasem!  

Może jednak czas opisać to, co tutaj właściwie robię.

Human Rights Agenda Association (HRAA) znalazłam przez Internet - po wymianie e-maili, zgodzili się mnie przyjąć, wysłali mi rekomendację, których potrzebowałam starając się o wizę. W tym liście zaś moja praca wyglądała na bardzo poważną - uczestnictwo w przygotowywaniu wniosków do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, kontakt z organizacjami partnerskimi etc. Myślałam więc, że nauczę się wiele. 

Jakże się rozczarowałam, gdy przyjechałam, a oni kazali mi najpierw przeczytać wszystkie artykuły, które znajdują się na stronie, a dotyczą praw człowieka! Przez kilka dni siedziałam przez 8 godzin dziennie i czytałam, czytałam, czytałam.   

Potem było spotkanie z Orhanem Kemalem, który uświadomił mnie, że tak naprawdę to oni nie mają żadnego pomysłu na moja pracę tutaj, oprócz tego, że mam napisać artykuł na dowolnie wybrany temat, związany z prawami człowieka w Turcji. A propozycja tego co mogę jeszcze zrobić miała wyjść ode mnie. Tak więc wymyśliłam - i temat artykułu - prawa polityczne kobiet w Turcji i w Polsce. Zaś co do zadania... to za cel postanowiłam sobie znalezienie organizacji z Rosji, Polski, albo Armenii, która zechciałaby współpracować z HRAA. Ambitnie więc.

I tak od ponad dwóch miesięcy siedzę w biurze po kilka godzin dziennie. I pisze, czytam, wysyłam e-maile. Czy coś mi dadzą te praktyki? Może konkretnych umiejętności nie za dużo, ale nie żałuje, bo:

  • po raz kolejny mogę spędzić kilka miesięcy w Turcji, bo nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze będę miała okazję wrócić tu na tak długo.
  • mimo wszystko sporo się dowiedziałam o prawach człowieka w Turcji. Oni naprawdę mają z tym problem.
  • poznałam i poznaje cały czas nowych ludzi - na czele z Herą, która niestety wyjeżdża w tym tygodniu. Spotkanie się z taką dziewczyną jak Ona (jest wierząca muzłumanką, która nosi chustę) przydałoby się każdemu. Niesamowita lekcja tolerancji.
  • przechodzę tu szkołę życia i po raz kolejny sprawdzam na ile mnie stać.

Nikt wśród moich znajomych nie był na praktykach Erasmusa - nie wiem więc jak to wygląda w innych firmach, krajach etc. Nie chce też powiedziedź, że załuje przyjazdu - mimo wszystko są to fajne miesiące i nowe doświadczenia. To po prostu HRAA.

A na koniec już - żeby rozpogodzić trochę to grudniowe popołudnie - zdjęcia z pierwszego dnia wiosny, który spędziłam nad Morzem Czarnym.

2 komentarze:

  1. Zdjęcia jak zwykle super.
    A pomysłu na bycie w TR zazdroszczę. Ja juz niestety nie kwalifikuję się. Z opowieści znajomych wiem, że wszelkie "projekty UE" wyglądają w Turcji podobnie jak Twój - co innego teoria, co innego praktyka. No ale wrażenia - bezcenne.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie miałam wtrącić swoje dwa grosze na ten temat, droga Skylar:)
    Joanko, mój staż w tureckim AI też pozostawiał wiele do życzenia.. a może inaczej - wszystko było świetnie, dopóki 'miało się na siebie pomysł'. wtedy przynajmniej nikt nie przeszkadzał;)
    ale wolontariat w Kayseri to inna historia, tam nawet przeszkadzali:)

    ps. podpisuję się pod tym, że zdjęcia swietne!

    OdpowiedzUsuń