niedziela, 2 października 2011

24 lata


Czy będzie mi towarzyszyć w czasie wszystkich podróży przez kolejne 24 lata?

poniedziałek, 26 września 2011

Chemia




Na przystanku, ulicy, czy tramwaju.
W pracy, na uczelni, na prywatce u znajomych.
Przez internet, przez wspólnych znajomych, dzięki wspólnej pasji.

Nigdy nie znasz miejsca ani czasu, kiedy spotkasz osobę, która Cię zmieni.
Którą pokochasz, a może tylko (aż?) polubisz.
Która stanie się dla Ciebie ważna.
Która zmieni Ciebie, Twój świat.

Gdzie ja poznawałam osoby, które później tworzyły moje wspomnienia?

W liceum tworząc materiały do szkolnej gazetki. Potem ucząc się rosyjskiego w Petersburgu, pijąc kawę w filiżankach w kwiatki w Jego gabinecie, rozmawiając o życiu i wątpliwościach w Cofeeheaven...

Przez internet - planując wspólny - erasmusowy wyjazd do Turcji, a potem spotykając się w realu i wspierając się w codziennym życiu...

Na przystanku tramwajowym rozmawiając o książce Pamuka, którą wtedy czytałam, a potem zwiedzając Wschodnią Turcję, Syrię i Liban...

Na imprezie, na której tej drugiej osoby miało nie być, a która w końcu przyszła i została w moim życiu...

Na uczelni - pierwsze rozmowy w bibliotece zamieniły się we wspólne podróże, śniadania i kawę...


A ile relacji przez te wiele lat straciłeś/straciłaś?
Ile osób, które były dla Ciebie ważne w pewnym okresie życia zniknęły z Twojego życia?
Z odejściem ilu osób dobrowolnie i bez bólu się pogodziłeś/pogodziłaś?

Ja zrezygnowałam z wielu.
Porzuciłam je sama, albo mnie porzucono.
Wszystkie wspomnienia jednak pozostały.
Jestem świadoma tego co łączyło mnie z tymi ludźmi i dlaczego to się rozpadło.
Nasze światy za bardzo się oddaliły.
Nasze oczy, nie były skierowane już w tym samym kierunku...
Po prostu - zmieniliśmy się i nie potrafiliśmy nawzajem zaakceptować tej zmiany.

Każdy człowiek, który pojawia się w naszym życiu może stać się ważny.
Nie ważne, gdzie go spotkasz.
Musi zaiskrzyć - dlatego bądź czujny.


niedziela, 4 września 2011

Marzenia do spełnienia





Kto z Was ma odwagę realizować swoje marzenia?
Czy tylko uczestnicy programów "Mam talent", "You can dance", czy innych - jakże popularnych show, które praktycznie w każdego dnia możemy oglądać w TV?


O czym marzysz? O podróżach? O mężu, dzieciach? O bogactwie, dobrej pracy? O domu z ogródkiem?


Czy spełniając jedno marzenie od razu stawiacie, a następnie dążycie do kolejnych?


Marzenia pojawiają się i znikają. W zależności od momentu, w którym znajdujemy się w życiu.
Spełnianie marzeń nie jest proste - i proste nie może być, bo wtedy marzenia straciłyby swoją wartość.


Kilka lat temu, przed moim pierwszym wyjazdem do Turcji dostałam kartkę, w środku której był wpisany fragment wiersza J. Kofty "Trzeba marzyć"


"Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć
Zamiast dmuchać na zimne
Na gorącym się sparzyć
Z deszczu pobiec pod rynnę
Trzeba marzyć

Gdy spadają jak liście
Kartki dat z kalendarzy
Kiedy szaro i mgliście

Trzeba marzyć" 


A na drugiej stronie miejsce na 10 marzeń, które mam tam wpisać, gdy się spełnią...


Póki co zapełniłam pięć pustych miejsca - małymi i dużymi marzeniami, takimi które wymagały ode mnie ogromnego wysiłku i samozaparcia, ale pozostawiły po sobie satysfakcję. Wszystkie jednak zmieniły moje życie. 


Zostało mi jeszcze pięć miejsc.


Jak długo będę je zapełniać?
Nie wiem, ale w głowie już mam kolejne marzenia, które już czekają w kolejce aby móc je spełniać.


Bo chyba oto chodzi w życiu - aby realizować to, czego się pragnie, celebrować osiągniecie tego i tak na okrągło.


Bo co to za życie bez marzeń?







sobota, 14 maja 2011

Siedmiogłowy potwór


Image

Dla wielu "siedmiogłowy potwór" to budynek ze szkła.
Często z większą niż siedem, ilością pięter.
Do tego na każdym piętrze open-space, gdzie codziennie widać parę, buchającą z każdej - intensywnie myślącej głowy.
Dla innych to raczej małe klatki, w których od godziny 9 do 17 zamknięty jest ktoś.
Ten potwór to dla wielu "korporacja".

Ale potwór nie jest tak straszny na jakiego wygląda.
Budynek ze szkła nie jest tak zimny i bezosobowy jak by się mogło wydawać.
Pięter, owszem, często jest więcej niż 7, ale każde z nich jest na swój sposób inne.
Open space-y albo pokoje oczywiście są, bo przecież gdzieś pracować trzeba.

Trzeba jednak pamiętać, że oprócz tych wszystkich technicznych rzeczy, w każdym z pokoi siedzi inny człowiek, inna osobowość. I nawet jeśli bardzo angażują się w swoją pracę, nie muszą przy tym tracić nic z siebie.

Praca w korporacji jest pracą jak każda inna.
Czasem mniej albo bardziej wymagającą.
Czasem mniej lub bardziej angażującą.
I nie ważne, czy pracujesz w budynku ze szkła, czy w małym, żółtym budynku z jednym biurem.

Istnieje przekonanie, że korporacja ogranicza, chce zmienić ludzi, zagarnąć ich życie prywatne...
Ale przecież każdy człowiek SAM wyznacza granicę, której "potwór" nie może przekroczyć.

I właśnie GRANICE wydają mi się w tym wszystkim kluczowe.
Po pierwsze, każdy ma szansę zdecydować jak bardzo jego praca będzie wpływać na pozostałe elementy życia.
Po drugie i najważniejsze - zaczynając pracę od poniedziałku do piątku, od 9 do 17 człowiek nie ma już siły na tak częste szaleństwa.
Po 8-iu godzinach pracy jedyne o czym marzy, to wrócić do domu i mieć chwilę spokoju...
I to jest częściowo źródło zmiany zachowania...

Bo w tym momencie zaczyna się prawdziwe życie.
Już nie można z dnia na dzień spakować walizki i wyjechać.
Jest za to umowa, okres wypowiedzenia i określona ilość urlopu.

Tak, niewątpliwie moje życie zmieniło się odkąd zaczęłam pracę w korporacji.
Przekroczyłam jakąś granicę.
Jestem na początku drogi ku "dorosłości".
I zaczynam dostrzegać jej wszystkie ograniczenia.


I nie wiem, czy ta droga mi się podoba...
Ale nie mogę już zawrócić...




wtorek, 15 lutego 2011

Na górze róże, na dole fiołki



Ona Polka. On Polak.
Rodacy.
Spotkali się nie w Krakowie, nie w Gdańsku ani nie we Wrocławiu.
Turecka ziemia była tą, która ich połączyła.

Poznanie?
Banał
Jedna z wielu imprez.
Która jednak odmieniła życie, każdego z nich.

Potem?
Potem były kolejne wspólne imprezy, wyjścia na piwo,
jedzenie waniliowych budyniów Dr Oetkera...
Po prostu poznawanie

On po kilku dniach wrócił do Polski na miesiąc.
Ona w Turcji została z bałaganem w głowie.
Poznawali się nadal.

Gdy wrócił zostało raptem kilkanaście wspólnych dni.
Tym razem to Ona wracała do Polski - na stałe.
Trzeba było się śpieszyć.
Odpowiedzieć na pytanie: co dalej?

Zdecydowali: spróbujemy

Ona czekała 1,5 miesiąca w Polsce.
On wrócił 2 tygodnie wcześniej niż na początku planował.
Dla niej.

Jednak nie na zawsze.
Spędzili cudowne miesiące.
Pełne miłości, czułości i radości.
To była najpiękniejsza wiosna w ich życiu.
Po której zostały wyjątkowe wspomnienia.

A potem?
Potem było kolejne długie rozstanie.
I mimo że wiedzieli, że nastąpi nie mogli się z nim pogodzić.
On znowu wyjechał.
Daleko, dalej niż do Turcji.
Bez telefon,
z ograniczonym dostępem do Internetu.

Ona znowu została.
Tęskniła, czekała i skreślała dni.

119 niezwykle długich dni.
Dni wypełnionych ogromną tęsknotą.

Pracowała, podróżowała, poznawała ludzi, pisała.
Robiła wszystko aby choć przez chwilę nie myśleć jak tęskni.

A On?
On dzwonił kiedy mógł.
Zazwyczaj wcześnie rano.
Gdy słyszała dźwięk telefonu o 6 rano wiedziała, że to On.
Biegła aby choć przez chwilę usłyszeć jego głos.

Aż pewnego dnia...
Nie musiała już tęsknić.
Wrócił.

I wszystko było jak dawniej.
Wszystko jest jak dawniej.
Wszystko trwa -

Związek trwa.
400 kilometrów im w tym nie przeszkadza,
choć próbują zmniejszyć ten dystans.

Czy Jej i Jego spotkanie było przypadkiem?
A może przeznaczeniem?

niedziela, 6 lutego 2011

Co się dzieje?



Czasem przychodzą nagle, czasem przygotowujemy się do nich tygodniami/miesiącami/latami.

W pewnym okresie życia jest ich więcej, w innym - są rzadkością.
Bez względu na to, czy jesteśmy na nie gotowi czy nie - często bez pytania o pozwolenie.

Zmiany są nieuchronne.

Dlaczego tak bardzo się ich boimy?
Bo są bliźniaczym rodzeństwem niepewności.

Ale strach przed tym co nowe, nigdy nie powinien człowieka zatrzymywać.

Gdy czujemy, że praca, która wykonujemy już nie wystarcza. Zmieńmy ją.
Gdy czujemy, że świat, w którym do tej pory żyliśmy jest za mały. Wyjedźmy. Chociaż na chwilę.

Póki nie spróbujemy, nie dowiemy się czy warto. 
Jasne - z jednej strony uwielbiamy tą rutynę - wiadomo co, gdzie, kiedy i z kim. Z drugiej jednak strony patrząc na ludzi, którzy decydują się na rewolty w swoim życiu po cichu zazdrościmy im odwagi...

W tym momencie jestem przed kolejną wielką zmianą - można uznać, że stoję na progu dorosłego życia.
Czy się boje?
Oczywiście! Ale to nie determinuje mojego sposobu myślenia - strach połączony jest z ciekawością. 

Oprah Winfrey powiedziała kiedyś "Jeśli chcesz, by twoje życie przyniosło więcej satysfakcji, musisz zmienić swój sposób myślenia. Zmień swoje myśli, a zmieni się twój świat."

Wiem, w jakim kierunku idę, choć nie mam dokładnego celu.
Chcę spotykać się sama z sobą.
W zmienianym przeze mnie świecie.