poniedziałek, 18 stycznia 2010

Bo nie można całe życie Erasmusem być.




Zbliżający się koniec mojego Erasmusa powoduje pewnego rodzaju przemyślenia, na temat całego pobytu. Ale żeby bałagan w mojej głowie przydał się komuś - przed Wami - studia i praktyki w ramach Erasmusa. Porównanie.

  • Coś przed.

Erasmus -studia 

Studenci, którzy chcą jechać na Erasmusa, muszą przejść czasami drogę przez mękę - zebrać wszystkie wymagane dokumenty - zaświadczenie o średniej, zaświadczenie o znajomości języka, czasem list polecający od wykładowcy, CV, list motywacyjny, formularz (jeśli takowy na wydziale istnieje). Potem składa się to wszystko w wyznaczonym terminie u wydziałowego koordynatora i czeka. Na decyzję. 

Jeśli komuś się nie uda - ma jeszcze szansę w turze ogólno-uniwersyteckiej. Trafiają tam niewykorzystane miejsca z całego UW - można więc sobie wybrać kraj, uniwersytet. Jest to też propozycja dla spóźnialskich. Ale za spóźnienia, albo za wcześniejsze lenistwo (to o tych, którzy mieli niską średnią) trzeba płacić - dlatego studenci, którzy aplikują w II albo III turze nie otrzymują stypendium... 

Tylko studenci, którzy wyjeżdżają ze spokrewnionego wydziału ( np. w moim przypadku z socjologii na Karowej zamiast z ISNS) mogą takie stypendium otrzymać. Nawet jeśli aplikują w II turze.

Erasmus-praktyki

Praktyki w ramach programu LLP-Erasmus są nowością. Wcześniej był to program Leonardo da Vinci. Obecny rok akademicki jest drugim rokiem istnienia tego programu w takiej formie - dlatego bardzo wiele osób o nim nic nie wie. A jak nie wie - to nie ma problemu z zakwalifikowaniem się - ale od początku.

Wybieramy kraj. Następnie trzeba znaleźć sobie instytucję, która Was przyjmie. Nie mogą być to np. ambasady - byłoby za prosto. Warunek jest jeden - musi to być związane w jakiś sposób z Waszym kierunkiem studiów. Następnie nawiązujecie współpracę z tą instytucją - jeśli zgodzi się przyjąć Was na praktyki to idziecie do swojego wydziałowego koordynatora (jest to zazwyczaj inna osoba niż koordynator od Erasmus-studia). Gdy on się zgodzi na tą firmę, którą znaleźliście, możecie wysłać im do wypełnienia porozumienie o programie praktyk. Jak już dostaniecie je z powrotem, to z dokumentami wracacie do koordynatora. Komplet dokumentów teoretycznie powinien wyglądać tak samo jak w przypadku Erasmus-studia. Czyli obowiązkowo zaświadczenie o średniej oraz zaświadczenie o znajomości języka. Przecież komisja na jakiejś zasadzie musi wybrać tych najlepszych, ale... jak to w życiu bywa tak i tu zdarzają się wyjątki! Czyli mówiąc jaśniej - mi wystarczyło samo porozumienie o programie praktyk. I tyle. Komisja sobie poradziła. Bo byłam pierwszą i jedyną osoba, która aplikowała o to stypendium na moim wydziale.

A potem szybciutko dostarczyć wszystko do BWZ i czekać. Znowu. Tu nie ma możliwości o niedostaniu kasy jeśli BWZ uzna Was za praktykanta, stypendium dostaniecie na pewno. I to wyższe niż Studenci Erasmus. Różnica jest prawie dwukrotna, więc warto się starać. 

Minimalny czas trwania praktyk to 3 miesiące, maksymalny 10, ale tylko w czasie 5 będziecie dostawać stypendium. To kiedy pojedziecie - zależy tylko od Was. Można na wakacje, można w czasie roku akademickiego (jak np. ja) - wszystko zależy, jak to załatwicie na uczelni.

A i co warte podkreślenia - niby tu też są terminy, ale są one bardziej elastyczne - I tura skończyła się w maju, ja złożyłam dokumenty w lipcu, a wyjeżdżałam pod koniec września. I nie było żadnego problemu - bo z tego co się orientuje do jeszcze teraz trwa III tura.

  • Coś w czasie.

Erasmus-studia

Wszystko zależy od tego w jakim kraju jesteś, ile zajęć musisz zrobić etc. Ale czas na imprezy, wycieczki, poznawanie nowych ludzi i różnych kultur znajdzie się zawsze. Czasem nie trzeba się za dużo uczyć, czasem wręcz przeciwnie - jest ciężej niż na macierzystym uniwerku. Wszystko zależy od tego gdzie traficie. 

Ja trafiłam do Turcji. Na Hacettepe University. Wydział Komunikacji. Miałam 4 przedmioty (z czego jeden  jako dwutygodniowy blok). No i turecki. Poniedziałki i wtorki wolne. W piatki rano zajęcia z tureckiego. Weekendy miałam więc długie. Egzaminy? Farciara - miałam tylko jeden, no dobra dwa jeśli liczę turecki. W trzech pozostałych przypadkach musiałam napisać pracę. Z czego jedna polegała na interpretacji języka używanego w odcinku: "Seks w wielkie mieście". Ciekawe, prawda?

A wszystko to było wynikiem tego, ze trafiłam na studia magisterskie, a tam za zajęcia jest dużo punktów ECTS. Easy.

Ersmus-praktyki

Tu sprawa wygląda inaczej. Trzeba wstawać codziennie rano. Iść do biura. Generalnie cały czas się coś robi, albo udawać, że się robi. Moim głównym zadaniem było napisanie 2 artykułów - temat mogłam wybrać sobie sama - musiał jednak być powiązany z prawami człowieka w Turcji. Zdecydowałam  się na prawa polityczne kobiet. Analizując sytuację w Polsce i Turcji. Już niedługo będę mogła się pochwalić oficjalną wersją, która zostanie opublikowana w jednej z gazet. 

I to by było na tyle. Bo przyjechałam w złym terminie. Akurat nie pracowali nad żadnym wnioskiem do Trybunału Sprawiedliwości, ani nie rozpoczynali pracy nad nowym projektem... Pech.

A i czasami brałam udział w spotkaniach z przedstawicielami organizacji partnerskich, czy ambasad. Długo będę pamiętać jednego z naszych gości - Amerykanina, który jak się później okazało 4 lata spędził w Krakowie, bo ma żonę Polkę. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy on zaczął po polsku do mnie mówić...  

  • Coś po.

Erasmus-studia

Trzeba się rozliczyć z wyjazdu. Mieć ze sobą potwierdzenie pobytu i wykaz ocen. Wypełnia się ankietę. Na rzecz przyszłych  pokoleń studentów Erasmus. A potem czekać do września, na ewentualne wyrównanie.

Erasmus-praktyki

7 dni. To czas, w którym trzeba się rozliczyć w BWZ ze swoich praktyk. Trzeba mieć ze sobą ewaluacje, którą wypełnia koordynator, w instytucji, gdzie się praktykowała. I sprawozdanie stypendysty - tak na około 2 strony. 

  • Coś poza.

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że idea studiów i praktyk jest podobna. W moim przypadku jednak te dwa wyjazdy różniły się bardzo. Dlaczego? Pierwszy wyjazd, ze względu na dużą ilość wolnego czasu, mało zajęć, do których musiałam się przygotowywać można uznać za light.

Powrót do Turcji to już inna bajka. Ciężko zaczęło być już na samym początku, gdy miałam problemy z mieszkaniem. Do tego doszło swoiste "rozliczenie z przeszłością" ale o tym publicznie wspominać nie będę. Ci co mają wiedzieć, wiedzą. Poza tym wypracowanie w sobie swoistego poczucia obowiązku, ponoszenia odpowiedzialności za swoje zachowanie.

Bo nie można całe życie być Erasmusem. Nie ważne jak fajnie jest, nie ważne ilu super ludzi się poznało. Wszystko kiedyś się kończy, a takie życie - które opiera się na ciągłych rozstaniach z ludźmi, do których przez kilka miesięcy się przywiązujesz, a potem musisz się z nimi pożegnać -  po prostu zaczyna męczyć. 

Ostatnio moja przyjaciółka stwierdziła, że wydoroślałam. I myślę, że ma racje. Można znaleźć mnóstwo grup, które mówią o tym, że studenci po Erasmusie nie są już tacy sami. Niewątpliwie. Bogactwo doświadczeń, różnorodność problemów - to wszystko powoduje, że wracamy do swoich domów odmienieni. 


Pytanie - na plus, czy minus? Ale odpowiedź zostawiam już tylko i wyłącznie stypendystom...


Co do porcji zdjęć, to dziś odkopuje Kapadocję. W zeszłym roku widziałam tam śnieg!








1 komentarz:

  1. Cos w tym co piszesz jest.....czasami jednak zaluje ze pewne rzeczy nie moga wiecznie trwac...... czlowiek po stypendium rzeczywiscie sie zmienia, dorosleje, ale wracajac do domow cos tracimy- ten rodzaj beztroski, te odrobine szalenstwa i tego mi brakuje najbardziej no i oczywiscie ludzi, ludzi i jescze raz ludzi....

    OdpowiedzUsuń