sobota, 9 stycznia 2010

Ka, ka, ka... kanka!


Kanka. Brat krwi. 

Czy nazwanie kogoś w ten sposób zobowiązuje do czegoś? 

Jesteśmy w Turcji. Nie wymagajmy za wiele.

Ale od początku. Jako kankalar Turcy określają swoich najlepszych (czyżby?) przyjaciół. Moga być z ta osobą powiązani więzami krwi, ale nie jest to wcale konieczne. Z racji charakteru Turczynek nie wiem, czy ten rodzaj więzi występuje u przedstawicielek płci żeńskiej. U Turków bowiem jest to dośc popularne. Ale od początku.

Z prochu powstałeś..., czyli jak sie kanka stajesz.

Paradoksalnie nie jest to trudne. Ale pamietajmy, że jesteśmy w Turcji. Zdziwienie surowo zabronione. 

Kanka można się stać po kilku spotkaniach. Po kilku piwach. Po kilku imprezach. Czasem nawet w czasie tych spotkań nie trzeba ze soba... rozmawiać! Ja na przykład ostatnio na facebook-u zostałam uznana za kanka (czy taka relacja między Turkami - Europejkami jest możliwa?) przez chłopaka, którego widziałam kilka razy w życiu - kuzyn ankarskiego kolegi. Z Adany - w czasie tego pobytu w Ankarze był... 2 razy. Tak, byliśmy na tych samych imprezach... O konwersacji to już nawet nie wspomnę, zważywszy na fakt, że on nie mówi po angielsku. A mój turecki dalej kuleje. Ale nic to - najważniejsze przecież móc otagować jako kanka osobe na facebook-u!

Kankalar moga zostać też np. współlokatorzy. W tym przypadku nie dziwi to, bo te osoby spędzają ze sobą bardzo dużo czasu. Na przykład wtedy, kiedy jeden z nich się nie uczy sie i nie pracuje. Po prostu jest. I ma czasu aż w nadmiarze. I nawet ze studiującym kanka da się coś zrobić, bo przecież nie samą nauką żyje człowiek. Można więc często spotkać ich razem. W Nefes, w Eski yeni. w Bypass. W Overall, w If. Wymieniać można długo, bo jak stają się kankalar to zazwyczaj na imprezy chodzą razem. Problemy się zaczynają, kiedy pojawia się kobieta, czyli... 

...w proch się obrócisz, czyli jak kanka przestajesz być.

Najbardziej oczywistą przyczyną zerwania wszelkiego kontaktu, albo jego ograniczenie ( w łagodniejszej wersji)  jest oczywiście ONA. Samo zło. Kobieta. I narodowość się tu nie liczy. Bo jeśli tylko jeden kanka stał się "szczęściarzem" i spotkał JĄ to automatycznie wyklucza go to z pewnego rodzaju aktywności. Już nie ma mowy o wspólnych imprezach i podrywaniu panienek. Nie ma mowy o wspólnym, tak intensywnym i częstym piciu - nie można przecież za często zostawiać JEJ samej. Nie ma więc mowy o spędzaniu każdej wolnej chwili z kankalar - trzeba nauczyć się dzielić czas. A jak to bywa w takich sytuacjach, ktoś zawsze będzie niezadowolony.  I tym kimś jest/są najczęściej - kanka/kankalar

Poza tym kobiety sa tymi złymi istotami i potrafią taką relację skutecznie - może nawet nieświadomie - rozbić. Jak? Otóż na przykład wtedy, kiedy dwóm, albo nawet większej ilości kankalar jedna kobieta wpadła w oko...  Gdy jeden "zwycięży", pozostali będą "poszkodowani". Zawsze więc ktoś ucierpi.

Poza tym, w sytuacji gdy jeden z kankalar znajdzie sobie dziewczyne inni nie powinni/nie chcą być gorsi! Oni też przecież potrafią zdobyć kobietę! Musza mieć przecież z kim dzielić swój wolny czas, który teraz występuje w nadmiarze... Bo któryś z kanka odpadł... Na razie. Interesujące, że związki kankalar rozpadają się mniej wiecej w tym samym czasie. Przypadek? Nie moi drodzy. Życie. Nic przecież nie trwa wiecznie.

Cóż - może Wam się teraz wydawać, że nie ma w Turcji prawdziwych kankalar. Pewnie są, może ja byłam za mało wnikliwym obserwatorem. Nie wiem. Ale jak udowodnić to, że się jest prawdziwym kanka? Czy wystarczy otagownie na facebooku? A może kilka fotek w mieszkaniu, albo i na drzwiach wejściowych? Wspólne wyjście na imprezę? Ale ile razy? 2, a może 3? 5, 10? Wspólna organizacja imprezy?

 Kilku Turków uważałam - może nie za przyjaciół, bo to słowo dla mnie dużo znaczy - ale za bardzo dobrych znajomych. Potencjalnych kandydatów, na przyjaciół - kanka. Niestety, nie sprawdzili się. Życie.

A na koniec  zdjęcia - tym razem z Ankary. Po pierwsze zimowej i w  bardziej naturalnej wersji.






A tak w ogóle to mi się teskni. I chce już wracać do domu. Musze sie rozwieść na jakiś czas z Turcją. Albo przynajmniej wnieść o separacje.

7 komentarzy:

  1. Nie chcę zgrywać jajogłowego, ale taki rozpad więzi społecznych to chyba zjawisko nie tylko tureckie, ale wręcz globalne. U nas też ludzie czasem bardziej się "znają" w internecie, niż w rzeczywistości. Which is not nice.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście zgodze się, że więzi społeczne się spozpadają.

    Ale nie chodzi mi o to, że ktoś zna się w necie lepiej niz w rzeczywistości.Ale juz absudrdem = przynajmniej dla mnie - jest uważanie za "kanka" - "przyjaciele" - osoby, której w ogóle sie nie zna! Bo nigdy nie zamienilo się z nia słowa - ani w rzeczywistym, ani wirtualnym świecie.

    W Polsce czegoś takiego nie zauważyła, ale to moze dlatego, że zadługo tu siedze... jak wróce to okaże się, że wszystko staneło na głowie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. poza tym, w tym wszystkim chodzi też o to, że Turcy używają często wilkich słow, oferują pomoc etc. etc. - ale nijak ma to sie do rzeczywistości - tzn. dla nich te slowa nie znaczą nic, albo prawie nic.

    OdpowiedzUsuń
  4. Joasiu niezły tekst, oddaje pewną część prawdy o tureckim społeczeństwie. Ciekaw tylko jestem jak to jest w przypadku chłopaków, czy też otrzymują tyle zaproszeń na FB od miejscowych dziewczyn?
    Myślę, że jednak nie czyli jest to niejako bardzo głęboko uwarunkowane kulturowo. To faceci są aktywni a kobiety czekają mimo tych wszystkich nowinek technologicznych (jak Facebook).
    Pozdrawiam
    Mariusz Sładczyk

    OdpowiedzUsuń
  5. co do aktywności i bierności - polecam tekst bloggerki ze Stambułu - http://tureckiekazania.blogspot.com/2010/01/o-rozpuszczonym-tureckim-chopcu.html

    jest to doskonała kwintesencja tureckości.

    W zeszłym roku mieszkałam, ze 2 Polakami - równiez Erasmusami. Nie narzekali na to, facebookową aktywnośc miejscowych dziewczyn. Co więcej - byli rozczarowani brakiem aktywności w rzeczywistości!
    Jesli już zdarzały sie bardziej otwarte - to były to głownie te, które spędziły jakiś czas za granicą. Ale o tym może kolejny tekst :)

    dziekuje za wpis :)

    pozdrawiam
    J.

    OdpowiedzUsuń
  6. a jak rozumiec gdy kobieta zwraca sie do męzczyzny "kanki"
    bo taka sytuacje zaobserwowałam i własnie głowiłam sie nad tym długo co to jest to tajemnicze "kanki"

    OdpowiedzUsuń
  7. w sumie to nie spotkałam się z tym, żeby kobieta i mężczyzna byli swoimi "kanka" - ale to może wynikać z tego, że znam bardzo mało Turczynek.

    Ale biorąc pod uwagę charakter zarówno Turków i Turczynek (oczywiście patrząc na to stereotypowo i generalizując - ale inaczej nie da się tego ogryźć) to wydaje mi się, że jest to niemożliwe - oczywiście jeśli przyjmiemy, że przyjaźń pomiędzy kobietą a mężczyzna jest możliwa... :)

    OdpowiedzUsuń