wtorek, 3 listopada 2009

Arkadaslar

Siedzę przeziębiona na kanapie w salonie i myślę.  O czym? Lepsze pytanie wydaje się być o KIM.

Jestem już tu ponad miesiąc i mój Erasmus wygląda inaczej niż poprzednim razem. Ale też jest inny niż moje wyobrażenie o nim. I niby wszystko jest ok, ale brakuje mi czegoś - a raczej kogoś. Tak, tęsknie za wszystkimi ludźmi, którzy zostali w Polsce. Rodziną, znajomymi, przyjaciółmi...
Erasmus to czas, kiedy poznaje się wielu nowych ludzi - ale jaki to rodzaj relacji? Czy można mówić o przyjaźniach? Po pierwsze między samymi Erasmusami, oraz w przypadku wymiany w Turcji - pomiędzy  Erasmusami - Turkami/Turczynkami? 
Ludzie przyjeżdżają w jakieś miejsce, dzielą te same problemy, mieszkają, podróżują i imprezują razem. To wszystko sprawia, że zaczyna łączyć ich pewna specyficzna więź, której nie da się odtworzyć w innych warunkach.
Spotykają ludzi z bardzo różnych kultur, dzięki czemu stają się bardziej otwarci. Ale po 5 miesiącach/1 roku wszyscy wracają do siebie - do swoich mniej, albo bardziej szarych rzeczywistości. Wracają do normalnego życia - jako studenci, osoby pracujące mając jednak w pamięci te wspaniałe miesiące. Jedni ludzi stali się bliżsi i to z nimi utrzymuje się kontakt - ale jak ten kontakt wygląda? Wiadomość na facebook-u od czasu, do czasu, czasem rozmowa na MSN, czasem tez uda się odwiedzić swojego/swoich "Erasmus friends". Ale to już nie jest to samo...
 
A jak to wygląda między Erasmusami, a Turkami? Otóż to bardziej skomplikowane.
Erasmus - Turek.
Turek wie, że obcokrajowcy w Turcji często nie mają łatwo. Turecka biurokracja jest dosyć rozbudowana - odsyłanie biednego studenta z jednego biura do drugiego to norma. Nieznajomość angielskiego w państwowych instytucjach to niestety też norma. Ale biedny obcokrajowiec może zawsze liczyć na pomoc Turka/Turczynki. Już po paru sekundach rozmowy można się dowiedzieć, że w razie jakichkolwiek kłopotów wystarczy zadzwonić.  Tak to wygląda w teorii - a jak to się ma do rzeczywistości? Otóż z tym jest już różnie.
  • Przykład I

Popsuty komputer to na obczyźnie problem ogromny - szczególnie gdy obcokrajowiec nie zna się na komputerach i jeszcze nie ma płyty z systemem Windows, aby móc zrobić format. Ale nic - każdy problem da się rozwiązać - przecież jesteśmy w Turcji! Telefon do tureckiego znajomego, który pracuje w takim jakby "pogotowiu komputerowym" i który jeszcze tydzień temu zapewniał, że jeśli cokolwiek złego będzie się działo z komputerem on natychmiast pomoże. Niestety - jak to zwykle tu bywa - wszystko jest bardziej skomplikowane. Bez płyty z Vistą on nie może nic zrobić - sam ma tylko wersje turecką  - ściągniecię wersji angielskiej zajmie trochę czasu. Poza tym jutro nie może tego zrobić i pojutrze też nie... 

  • Przykład II

Znajomości w różnych publicznych instytucjach jak zawsze się przydają. Szczególnie gdy ma się problem z takową instytucją. Znajomy Turek ma tatę, który jest policjantem - więc w razie jakichkolwiek problemów możemy na niego liczyć. Na okazje do wykazania nie trzeba było czekać długo - studentka ma problem z pozwoleniem na pobyt - podejrzewała,  że tak będzie, dlatego napisała wcześniej do "turkish friend", czy może ma czas, żeby pojechać z nią na posterunek - oczywiście może z nią jechać, ale dzięki niemu i tak nic szybciej nie załatwi, a więc tak naprawdę może pojechać z innym - wspólnym kolega - bo ona ona więcej czasu i mieszka bliżej...

  • Przykład III

Turkish friend obiecuje pomóc znaleźć mieszkanie. Gdy okazuje się, że niezbędne jest poręczenie tureckiego obywatela - stwierdza, że oczywiście nim będzie. Gdy sprawy się trochę komplikują - tzn. obcokrajowiec nie spełnia jego oczekiwań, co do pewnego zachowania - stwierdza, że nie ufa tej osobie na tyle, żeby za nią ręczyć. Ale oczywiście dalej przyjaciółmi są. A że obcokrajowiec nie ma gdzie mieszkać? E, poradzi sobie - a póki co dalej może mieszkać u niego. Bo co ważne - mimo tego małego "nieporozumienia" - dalej są przyjaciółmi... Bo tu wszystko jest easy...

  • Przykład IV

Dziewczyna była z chłopakiem. Ona była Erasmusem. On Turkiem. Rozstali się w sposób niezbyt przyjemny. On zerwał kontakt całkowicie - czyt. usunął z FB. Gdy spotkali się ponownie tłumaczył się nawet przeprosił. I miał nadzieję, że dziewczyna wybaczy i będa przyjaciółmi. Dziewczyna nie miałą na to ochoty, ale prawie nikt ze wspólnych znajomych nie rozumiał dlaczego. Przecież byli razem - a to do czegoś zobowiązuje. 

Każdego dnia poznajemy różnych ludzi - będąc na Erasmusie musimy pamiętać, że to... Erasmus. I tu często można zaobserwować takie zjawisko jak "znajomości z ograniczonym terminem ważności"...

Pesymistyczna notka? To wszystko z tęsknoty za ludźmi, którzy są daleko - zarówno w Polsce jak i w innych częsciach Europy... Erasmus, Polish and Turkish Friends. Ludzie, których spotkałam, spotykam i spotkam już niedługo... I choć tęsknie, to za każdą osoba inaczej... 

To była moja - zeszłosemestralna- Erasmusowa rodzina. Brakuje jednak części...

1 komentarz:

  1. Heh, sama byłam Erasmusem, ale w Estonii - poczekaj na zakończenie swojej wyprawy w Polsce, oj depresja niezła;)) Może jednak Ciebie ominie, who knows?;) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń