czwartek, 23 lutego 2012

Smak wolności


Przed przeszłością nie da się uciec, ale ja uciekać wcale nie chcę.

Odwracam głowę i z uśmiechem na ustach macham do niej na pożegnanie.
Tak, pewien etap mojego życia właśnie się skończył.
Ponad 5 lat - 5 lat, które z dniem dzisiejszym są już wspomnieniem.

Na początku tej 5-letniej drogi, trzymając małą zieloną książeczkę byłam pełna nadziei, ale i obaw - co to teraz będzie?

Co było?
Godziny spędzone na ćwiczeniach, wykładach i w bibliotece.
Przygody z wykładowcami. Złość, gdy oblałam egzamin.

Ale było też wiele cudownych ludzi, wiele szans, które wydaje mi się, że wykorzystałam w odpowiedni sposób.

Czy czegoś żałuje? Czy coś bym zmieniła?

Paradoksalnie - mimo że nie było idealnie, to wydaje mi się, że wszystko było tak jak miało być.
I być może ze strachu, ale nawet gdybym mogła, nie zmieniłabym zupełnie nic.

Co teraz czuje?
Wolność, prawdziwą wolność.
I mimo że związana umową z korporacją, to mam wrażenie, że nic mnie nie ogranicza. Że nic za sobą nie ciągnę. Że znowu stoję na rozstaju dróg i bezkarnie mogę wybrać tą drogę, która najbardziej mi się podoba.

I co teraz?
Wracam do rosyjskiego, zacznę chodzić na zumbę, zacznę więcej czytać...
Bo przecież przyszłość jest w moich rękach!

Nie, nie żałuję, że mówię "Bye, bye ISNS!"




2 komentarze:

  1. korporacja, niezła wolność!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy autorze komentarza - poczucie wolności o ktorym pisałam wyżej wiąże się raczej z brakiem zobowiązań związanych z uczelnią.

    A praca w korporacji jest dla mnie taka jak każda inna. Bo jestem ograniczona umową z dwutygodniowym okresem wypowiedzenia. I w moim odczuciu nie jest to "smycz", której nie mogę zerwać.

    OdpowiedzUsuń