Żałoba narodowa już się skończyła. Znicze przed Pałacem Prezydenckim już gasną, choć zapach wosku w dalszym ciągu unosi się nad Krakowskim Przedmieściem i nie daje zapomnieć, o wydarzeniach, które miały tam miejsce jeszcze kilka dni temu.
Młodzi i starzy. Uczniowie, studenci, pracujący. Z Warszawy, z innych miast. Wszyscy chcieli tam być. Czy zawsze z potrzeby serca? Czasem odnosiłam wrażenie, że raczej z potrzeby bycia w miejscu, gdzie coś się dzieje, uczestniczeniu w czymś co niedługo stanie się wydarzeniem historycznym, o którym będziemy opowiadać kolejnym pokoleniom. Bo wyobraźcie sobie jak to będzie wyglądało - do mamy/taty/babci/dziadka przyjdzie dziecko z podręcznikiem do historii i zapyta się - Opowiedz mi jak to wszystko wyglądało, co się działo, byłaś/eś tam pod Pałacem? Wspomnienia oczywiście będą - 13-sto godzinnej kolejki tak łatwo bowiem się nie zapomina. Ale czy wspomną oni swoim słuchaczom, jak wyglądało stanie w tej kolejce? Czy pokażą family pictures, które były robione w czasie siedzenia na Barbakanie? Czy wspomną, że nocą chodzili do kościoła św. Anny, gdzie odbywały się całonocne czuwania, kucali w kąciku, zamykali oczka i odpływali, choćby na chwilkę? Znajomi przecież popilnowali kolejki...
Dobry czas na rachunek sumienia?
Dla części pewnie tak, a dla innych? Będąc kilkakrotnie pod pałacem, czy na Placu Zamkowym, zauważyłam kilka rzeczy:
- To był świetny czas, żeby szerzyć teorie spiskowe - według których w cały wypadek zamieszany był i Tusk, i Putin, a i Żydzi gdzieś się przewinęli. Oj, nie można też zapomnieć o roli NKWD i KGB (choć to z relacji znajomych).
- to był świetny czas na lekcje patriotyzmu - nawet dla przedszkolaków, którzy chyba nie do końca zdawały sobie sprawę z tego co się dzieje. Zwłaszcza wtedy, gdy okręcano je taśmą i kazano przedzierać się przez wszechogarniający tłum. Czas na lekcje, która brzmiało - "to teraz wchodźcie na podest, tak po 10 osób - będziecie mogli zrobić zdjęcia. Ale potem zejdźcie, żeby reszta mogła zobaczyć."
- to był świetny czas na lekcje ogólnie pojętej wiedzy o stolicy - szczególnie dla tych, którzy w Warszawie nie bywają zbyt często -przechodząc Krakowskim Przedmieściem, obok bramy głównej Uniwersytetu Warszawskiego - "O, patrz! Jesteśmy przed głównym wejściem na Jagieloński! - To nie Jagieloński, to Uniwersytet Warszawski..."
- to był świetny czas na obserwacje i młodych i starszych - młodej dziewczyny w tramwaju, z dużymi słuchawkami na uszach na komentarz pana, który wysiadał - "No jeszcze większe słuchawki byś sobie założyła" odpowiedziała - "Spie...aj dziadzie". Ludzi, którzy próbowali przejść na drugą stronę ulicy, a wcześniej musieli przecisnąć się przez tłum to z jednej trony ulicy, to z drugiej (uformowany przed przejazdem konduktu żałobnego) - pretensje, krzyki - nie przesunięcie się - bo najważniejsze jest przecież dobre miejsce - najlepiej zaraz koło drogi, bo będzie można zrobić dobre zdjęcie... Pana w średnim wieku, który spontanicznie stał się kierującym ruchem, pod Pałacem - "Tu proszę zostawić miejsce, to proszę sie zatrzymać, z tej strony proszę iść. Teraz proszę poczekać - przechodzą Państwo z drugiej strony" - zdolność, której często brakowało policjantom, czy strażnikom, którzy zostali oddelegowania w rejony Starego Miasta.
- to był świetny czas na lekcje pod tytułem - "jak można sobie w życiu radzić, czyli o zarabianiu pieniędzy" - już w sobotę ok godziny 15 pojawili się pierwsi panowie/panie ze zniczami i kwiatami. Tulipany, czy róże - oczywiście białe, albo czerwone były w cenie. A we wtorek doszły jeszcze żółte tulipany - bo takie przecież Pierwsza Dama lubiła. Oczywiście flagi - małe, duże, na patyczku, albo i nie. Naszywki - Katyń 2010 (gdzie "t" było w kształcie samolotu, naklejki z flagą Polski, albo świecące wisiorki w kształcie RP na sznurku (?) z biało-czerwonych plastikowych kwiatków...
- to był świetny czas na lekcje fotografii - robić zdjęcia wszystkiemu co się da - w cenie były szczególnie zdjęcia konduktów żałobnych i drzwi pałacu. Niestety (!!!) trumien w pałacu NIE MOŻNA było fotografować...
Możemy sobie, jako społeczeństwu - jedności, zarzucić wiele - ale patrząc na to wszystko mniej krytycznym wzrokiem, wydaje mi się, że zdaliśmy pierwszą część egzaminu, którą przygotował nam los. Czy zdamy kolejną? Okaże się 20 czerwca.
A to wszystko i tak z Turcją mi się kojarzyło... Dlaczego? Przez flagi. Ilość. A i kolory przecież te same...
Pamiętamy.
Dzieci też pamiętają.
Jeden kierunek.
International.
Symbole.
Symbole vol. 2
U celu.
Biało-czerwono.
Trybiki w maszynie.
Bo każdy chciał tam być.
Wskazuje drogę.
Uniwersytet pamięta.
Kolory solidarności.
Każdy żyć jakoś musi.
Zmiana warty.
Trybiki w maszynie vol. 2.
Zagubienie.
Patriotycznie.
Trybiki w maszynie vol. 3.
Wzruszenie.
Trybik w maszynie vol.4.
Szansa.
Bo trzeba umieć się sprzedać.
Warszawa czeka.
Ostatnie pożegnanie.