piątek, 24 września 2010

Sztuka przypadku

Noc. Autobus relacji - Istambuł - Ankara. Obok dziewczyna w chuście. W dłoni telefon ze złymi informacjami... A w głowie - panika i chęć powrotu do domu....

Przypadki sprawiły, że jestem w tym miejscu, w którym jestem obecnie.
Niekontrolowane, nagłe, czasem jednak trochę zaplanowane, ale i tak nie do końca okiełzane.

Przypadki.

Mam nieodparte wrażenie, że w moje życie to po prostu suma tych wszystkich mniejszych i większych przypadków. Poczucie to jest szczególnie silne dzisiaj - w pierwsza rocznice drugiego wyjazdu do Turcji...


W jakim miejscu znajduje się dziś? 
To jest dopiero pytanie...

W miejscach, które mnie oczarowały zostawiłam kawałki swojej duszy - dlatego teraz siedząc i pisząc tą notkę czuję się w jakiś sposób pokaleczona, niespokojna i niepełna. Tęskniąc za miejscami, które na kilka dni, tygodni, miesięcy były moim domem. Wróciłabym i do Ankary, i do Stambułu. Do Żywca, do Bejrutu, i na Sardynie też... 
Wiem, jednak że nie mogę - nie teraz... Stanowczo nie.

Może właśnie przez to uczucie bezsilności i niemocy chciałabym wrócić tam jeszcze bardziej?

Może ta "niespokojna dusza" to wynik nie tyle tęsknoty za miejscami, które zostawiły ślad we mnie, ale raczej strach i ucieczka przed codziennością? 
Bo z taką prozą życia właśnie teraz zaczynam się zmierzać - deficyt czasu przy bogatych możliwościach, zbyt  niski jak na moje stałe potrzeby stan konta, a do tego zbliżający się rok akademicki z pracą magisterską na czele...

A zapakować walizkę, nawet tą 20-sto kilkogramową na 4 miesiące, jest o wiele łatwiej niż mierzyć się z takim zwykłym - szarym życiem.


W jakim miejscu będę za rok?

Zdaje się na przypadek.